Jezus Chrystus po swoim chwalebnym zmartwychwstaniu pokazał się wielu. Przez wieki, aż po dziś dzień trwało i trwa nadal wielu sceptyków i religijnych ignorantów tego faktu. Kolejny zarzut jaki podnoszą to masowe halucynacje ludzi rzekomo widzących ukazującego się zmartwychwstałego Pana. Czyżby? Święty Piotr mówi: Tego to Jezusa Bóg wskrzesił, czego my wszyscy jesteśmy świadkami (Dz 2, 32). Czy możliwe jest w omawianym przypadku indywidualne, jak i zbiorowe przywidzenie? Czy właściwie jest przywidzenie. Wilbur Smith tak to określił: Najlepszą znaną mi definicją słowa „przywidzenie” jest ta podana przez Weissa: Naukowe znaczenie tego terminu określa pozorny akt widzenia, który nie ma odpowiednika w obiekcie zewnętrznym. Nerw wzrokowy nie został pobudzony żadną zewnętrzną falą świetlną ani wibracją powietrza, ale pobudziła go czysto wewnętrzna przyczyna fizjologiczna. Zarazem wrażenie postrzegania zmysłem wzroku jest przez doświadczającego wizji akceptowane tak całkowicie, jak gdyby było ono zupełnie obiektywne. W pełni wierzy on, że obiekt jego wizji faktycznie się przed nim znajduje” (J. McDowell, Przewodnik apologetyczny, Oficyna Wydawnicza „Vocatio”, Warszawa 2008, s. 254-255).
Świadectwo Nowego Testamentu całkowicie wyklucza powyższą koncepcję przywidzenia. Co ciekawe, spotkanie ze zmartwychwstałym Chrystusem kończyło się trwałym skutkiem w postaci totalnej przemiany życia osoby, która owego spotkania doświadczyła. Należy dodać, iż większość pierwszych świadków za swoje świadectwo zmartwychwstania Mistrza, szła na śmierć z modlitwą na ustach. Teoria o halucynacjach nie ma żadnych podstaw, ponieważ zaprzecza wszelkim prawom, jakie zdaniem psychiatrów definiują przywidzenia. Nie może być również mowy o kłamstwie, celowym wymyśleniu historyjki o spotkaniu ze zmartwychwstałym Panem, gdyż wcześniej czy później wyszłoby ono na jaw. Jak napisał J.R.W. Stott: Każde z dziesięciu objawień następowało w innym miejscu, w obecności różnych ludzi znajdujących w bardzo odmiennych nastrojach (…) Maria Magdalena płakała, niewiasty były zdumione i przestraszone, Piotr był pełen wyrzutów sumienia, a Tomasz niewiary. Idący do Emaus byli oszołomieni wydarzeniami ostatniego tygodnia, a uczniowie w Galilei byli pochłonięci łowieniem ryb. (…) Niechaj więc nikt tych objawień naszego Pana nie uważa za halucynacje rozstrojonych ludzkich umysłów (J. McDowell, Przewodnik apologetyczny, Oficyna Wydawnicza „Vocatio”, Warszawa 2008, s. 255).
Niemożliwym są halucynacje w tym przypadku, gdyż ci, którzy widzieli Zbawiciela byli różnymi typami osobowości, mieli różne charaktery i różne usposobienie. Jezus ukazał się:
1) Marii Magdalenie;
2) kobietom, które szły do grobu;
3) Piotrowi i Janowi;
3) Tomaszowi;
4) pozostałym Apostołom;
5) uczniów udającym się do Emaus;
6) uczniom w Galilei łowiącym ryby;
7) pozostałym (w sumie aż 500 osobom!).
Czy więc aż pół tysiąca osób w różnym czasie i miejscu mogłoby doświadczać tego samego stanu, stanu halucynacji? Czyż tyle ludzi mogło mieć przywidzenia zmysłowe (chodzi tutaj bowiem o doznania wzrokowe, słuchowe i dotykowe!)? Nawet jeśliby zdarzyły się jakiekolwiek halucynacje to tylko byłaby to sprawa jednostkowa. Czyż Jezus ukazujący się naraz 11 Apostołom byłby przywidzeniem? Czy ukazujący się naraz 500 ludziom przywidzeniem? I co niby, miałby to być stan masowej histerii i samozwiedzenia? Należy zwrócić uwagę, że Jezus ukazywał się w różnych miejscach, o różnej porze i przy różnych okolicznościach, jak:
1) wczesnym rankiem przy grobie;
2) podczas rozmowy w drodze pewnego popołudnia;
3) w kręgu przyjaciół;
4) przy pracy na jeziorze, wczesnym rankiem;
5) na górze w Galilei
5) inne.
Wówczas umysł poszczególnych ludzi byłby w odmiennym stanie, a mimo to niby mieliby mieć halucynacje? Większość z nich nawet nie spodziewała się spotkania Chrystusa. Wielu z nich było zaskoczonych, bo Jezus ukazywał się „nagle”. Czy więc wszyscy świadkowie zmartwychwstałego Mesjasza mogliby się zgodzić na rozgłoszenie tych wizji światu, gdyby nie byli pewni tego, co widzieli? Czy wszyscy mogliby posunąć się do jednej, wielkiej mistyfikacji? W jakim celu mieliby to uczynić? Jaką korzyść by im miała przynieść śmierć, która była konsekwencją świadectwa o Chrystusie, zarówno z rąk żydowskich, jak i pogańskich? A jeśliby nawet mieli przywiedzenia (co zresztą zostało już wykluczone) to po co mieliby się decydować je przekazywać jako prawdę światu?
C.S. Lewis napisał: Wszelka (…) teoria przywidzenia załamuje się na fakcie (jeśli jest on wymysłem, to jest to najdziwniejszy wymysł, jaki kiedykolwiek nawiedził umysł ludzki), że w trzech różnych sytuacjach przywidzenie to nie zostało z miejsca rozpoznane jako Jezus Chrystus (J. McDowell, Przewodnik apologetyczny, Oficyna Wydawnicza „Vocatio”, Warszawa 2008, s. 259). Faktycznie Jezus nie zawsze został przez najbliższe mu osoby od razu rozpoznany po Swoim zmartwychwstaniu i ukazywaniu się.
Pan Jezus po swojej męce, śmierci i zmartwychwstaniu ukazywał się żywy, i to nie jako duch, ale jako jedność duszy i ciała. Dowodami na to są zmysły wzroku, słuchu, jak i dotyku. Bowiem uczniowie z nim rozmawiali i jedli, a Jezus sam o sobie do nich powiedział, kiedy byli przestraszeni:
A pierwszego dnia po szabacie, wczesnym rankiem, gdy jeszcze było ciemno, Maria Magdalena udała się do grobu i zobaczyła kamień odsunięty od grobu. Pobiegła więc i przybyła do Szymona Piotra i do drugiego ucznia, którego Jezus kochał, i rzekła do nich: «Zabrano Pana z grobu i nie wiemy, gdzie Go położono». Wyszedł więc Piotr i ów drugi uczeń i szli do grobu. Wyszedł więc Piotr i ów drugi uczeń i szli do grobu. Biegli oni obydwaj razem, lecz ów drugi uczeń wyprzedził Piotra i przybył pierwszy do grobu. A kiedy się nachylił, zobaczył leżące płótna, jednakże nie wszedł do środka. Nadszedł potem także Szymon Piotr, idący za nim. Wszedł on do wnętrza grobu i ujrzał leżące płótna oraz chustę, która była na Jego głowie, leżącą nie razem z płótnami, ale oddzielnie zwiniętą na jednym miejscu. Wtedy wszedł do wnętrza także i ów drugi uczeń, który przybył pierwszy do grobu. Ujrzał i uwierzył (J 20, 1-8). Na podstawie tego fragmentu wiemy, że święty Jan, którego Jezus miłował, kiedy ujrzał pusty grób już wówczas uwierzył. Nie musiał nawet zobaczyć swego Mistrza, wystarczył mu tylko i wyłącznie fakt pustego grobu.
Maria Magdalena natomiast stała przed grobem płacząc. A kiedy [tak] płakała, nachyliła się do grobu i ujrzała dwóch aniołów w bieli, siedzących tam, gdzie leżało ciało Jezusa – jednego w miejscu głowy, drugiego w miejscu nóg. I rzekli do niej: «Niewiasto, czemu płaczesz?» Odpowiedziała im: «Zabrano Pana mego i nie wiem, gdzie Go położono». Gdy to powiedziała, odwróciła się i ujrzała stojącego Jezusa, ale nie wiedziała, że to Jezus. Rzekł do niej Jezus: «Niewiasto, czemu płaczesz? Kogo szukasz?» Ona zaś sądząc, że to jest ogrodnik, powiedziała do Niego: «Panie, jeśli ty Go przeniosłeś, powiedz mi, gdzie Go położyłeś, a ja Go wezmę». Jezus rzekł do niej: «Mario!» A ona obróciwszy się powiedziała do Niego po hebrajsku: «Rabbuni», to znaczy: Nauczycielu! Rzekł do niej Jezus: «Nie zatrzymuj Mnie, jeszcze bowiem nie wstąpiłem do Ojca. Natomiast udaj się do moich braci i powiedz im: „Wstępuję do Ojca mego i Ojca waszego oraz do Boga mego i Boga waszego”». Poszła Maria Magdalena oznajmiając uczniom: «Widziałam Pana i to mi powiedział» (J 20, 11-18). Tutaj z kolei widać, że Maria Magdalena widziała (spotkała) i słyszała (rozmawiała) z: 1) aniołami; 2) Jezusem zmartwychwstałym. Co ciekawe, nie poznała Go od razu, lecz dopiero wtedy, kiedy przemówił do niej, zwracając się po imieniu. Podsumowując, Maria Magdalena poznała / uwierzyła, bo widziała i słyszała Jezusa.
Wieczorem owego pierwszego dnia tygodnia, tam gdzie przebywali uczniowie, gdy drzwi były zamknięte z obawy przed Żydami, przyszedł Jezus, stanął pośrodku i rzekł do nich: «Pokój wam!» A to powiedziawszy, pokazał im ręce i bok. Uradowali się zatem uczniowie ujrzawszy Pana (J 20, 19-20). Pojawił się więc pośrodku nich, pomimo zamkniętych drzwi (najlogiczniejszym wytłumaczenie tego faktu jest to, że ciało uwielbione, chwalebne podporządkowane jest duchowi, a więc ma takie właściwości jak ona). Jezus niczego nie ukrywał przed uczniami, wręcz sam pokazał im swoje przebite ręce i bok. Oni się uradowali, gdy Go zobaczyli, tzn. że go poznali. Podsumowując, uczniowie poznali / uwierzyli, gdyż Go ujrzeli.
Na innym miejscu: Ale Tomasz, jeden z Dwunastu, zwany Didymos, nie był razem z nimi, kiedy przyszedł Jezus. Inni więc uczniowie mówili do niego: «Widzieliśmy Pana!» Ale on rzekł do nich: «Jeżeli na rękach Jego nie zobaczę śladu gwoździ i nie włożę palca mego w miejsce gwoździ, i nie włożę ręki mojej do boku Jego, nie uwierzę». A po ośmiu dniach, kiedy uczniowie Jego byli znowu wewnątrz [domu] i Tomasz z nimi, Jezus przyszedł mimo drzwi zamkniętych, stanął pośrodku i rzekł: «Pokój wam!» Następnie rzekł do Tomasza: «Podnieś tutaj swój palec i zobacz moje ręce. Podnieś rękę i włóż [ją] do mego boku, i nie bądź niedowiarkiem, lecz wierzącym!» Tomasz Mu odpowiedział: «Pan mój i Bóg mój!» Powiedział mu Jezus: «Uwierzyłeś dlatego, ponieważ Mnie ujrzałeś? Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli» (J 20, 24-29). Jest to ciekawy tekst, gdyż ukazuje bez wątpienia sceptycznego Tomasza, który aby uwierzyć żąda dwóch dowodów: 1) wzrokowego – chce zobaczyć na rękach ślady gwoździ; 2) dotykowego – chce włożyć swój palec w miejsce, gdzie były gwoździe, a rękę do boku (musi to świadczyć o tym, iż przebity bok Jezusa włócznią rzymską musiał charakteryzować się dużą raną, skoro uczeń chciał włożyć nie palec, lecz rękę do niego!). Tomasz ostatecznie uwierzył, gdy zobaczył i dotknął Mistrza. Sceptyk uwierzył! Sensacja! Pan Jezus mówiąc do Tomasza: Uwierzyłeś dlatego, ponieważ Mnie ujrzałeś? Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli, mówi tym samym do wszystkich sceptyków, niedowierzających i niewierzących wszystkich czasów, aby wierzyli mimo tego, iż nie widzieli. Błogosławionymi określa sam Jezus tych, co uwierzą bez dowodów. Podsumowując, uczeń poznaje / wierzy bo widzi i dotyka Pana.
Potem znowu ukazał się Jezus nad Morzem Tyberiadzkim. A ukazał się w ten sposób: Byli razem Szymon Piotr, Tomasz, zwany Didymos, Natanael z Kany Galilejskiej, synowie Zebedeusza oraz dwaj inni z Jego uczniów. Szymon Piotr powiedział do nich: «Idę łowić ryby». Odpowiedzieli mu: «Idziemy i my z tobą». Wyszli więc i wsiedli do łodzi, ale tej nocy nic nie złowili. A gdy ranek zaświtał, Jezus stanął na brzegu. Jednakże uczniowie nie wiedzieli, że to był Jezus. A Jezus rzekł do nich: «Dzieci, czy macie co na posiłek?» Odpowiedzieli Mu: «Nie». On rzekł do nich: «Zarzućcie sieć po prawej stronie łodzi, a znajdziecie». Zarzucili więc i z powodu mnóstwa ryb nie mogli jej wyciągnąć. Powiedział więc do Piotra ów uczeń, którego Jezus miłował «To jest Pan!» (J 21, 1-7) oraz Od brzegu bowiem nie było daleko – tylko około dwustu łokci (J 21, 8) oraz Rzekł do nich Jezus: «Chodźcie, posilcie się!» Żaden z uczniów nie odważył się zadać Mu pytania: «Kto Ty jesteś?» bo wiedzieli, że to jest Pan. A Jezus przyszedł, wziął chleb i podał im – podobnie i rybę. To już trzeci raz, jak Jezus ukazał się uczniom od chwili, gdy zmartwychwstał (J 21, 12-14). Miejsce objawienia – Jezioro Tyberiadzkie, czas objawienia – poranek. Tutaj uczniowie poznali Jezusa, kiedy ten uczynił cud. Pierwszy rozpoznał Go święty Jan, który uwierzył w zmartwychwstanie widząc uprzednio pusty grób. Uczniowie nie mieli bowiem odwagi zapytać owego człowieka kim jest, choć wiedzieli, że to Jezus. Co oznacza ten fragment? Czyżby uczniowie nie poznali Go po wyglądzie (inny musiałby mieć wizerunek)? Tutaj wiadomym jest, iż wiedzieli że to On, bowiem poznali po uczynionym cudzie. Dlaczego nie poznali Jego wyglądu czy głosu tego nie wiemy, mimo iż do brzegu było blisko, a więc musieli Go dobrze widzieć i słyszeć (skoro wykonali Jego polecenie Podsumowując, uczniowie poznali i uwierzyli, ponieważ Jezus uczynił jak niegdyś cud.
Anioł zaś przemówił do niewiast: «Wy się nie bójcie! Gdyż wiem, że szukacie Jezusa Ukrzyżowanego. Nie ma Go tu, bo zmartwychwstał, jak powiedział. Chodźcie, zobaczcie miejsce, gdzie leżał. A idźcie szybko i powiedzcie Jego uczniom: Powstał z martwych i oto udaje się przed wami do Galilei. Tam Go ujrzycie. Oto, co wam powiedziałem». Pośpiesznie więc oddaliły się od grobu, z bojaźnią i wielką radością, i biegły oznajmić to Jego uczniom (Mt 28, 5-8) oraz A oto Jezus stanął przed nimi i rzekł: «Witajcie!» One podeszły do Niego, objęły Go za nogi i oddały Mu pokłon (Mt 28, 9). Tutaj widzimy, iż kobiety uwierzyły w zmartwychwstanie swojego Mistrza (stąd przecież ich radość wynikająca) na podstawie świadectwa posłańca anielskiego oraz widząc pusty grób. Następnie ujrzały Jezusa, który do nich przemówił. Podsumowując, kobiety uwierzyły w zmartwychwstanie widząc i słysząc świadectwo anioła oraz samego Jezusa.
Jedenastu zaś uczniów udało się do Galilei na górę, tam gdzie Jezus im polecił. A gdy Go ujrzeli, oddali Mu pokłon. Niektórzy jednak wątpili (Mt 28, 16-17). 11 Apostołów w dniu wniebowstąpienia Jezusa ujrzało Go, mimo tego niektórzy z nich dalej wątpili (rozum ludzki czasem wątpi, bo przerasta go to co widzi, ale i mogli wątpić bo nie mogli w żaden sposób wytłumaczyć tego, czego są świadkami, kierowali się rozumem, a tu tylko wiara tłumaczy fakty). Podsumowując, uczniowie widzieli Jezusa.
Po upływie szabatu Maria Magdalena, Maria, matka Jakuba, i Salome nakupiły wonności, żeby pójść namaścić Jezusa (…) Weszły więc do grobu i ujrzały młodzieńca siedzącego po prawej stronie, ubranego w białą szatę; i bardzo się przestraszyły. Lecz on rzekł do nich: «Nie bójcie się! Szukacie Jezusa z Nazaretu, ukrzyżowanego; powstał, nie ma Go tu. Oto miejsce, gdzie Go złożyli. Lecz idźcie, powiedzcie Jego uczniom i Piotrowi: Idzie przed wami do Galilei, tam Go ujrzycie, jak wam powiedział». One wyszły i uciekły od grobu; ogarnęło je bowiem zdumienie i przestrach. Nikomu też nic nie oznajmiły, bo się bały (Mk 16, 5-8). Ewangelista ukazuje, że kobiety zobaczyły w grobie „młodzieńca w białej szacie” (zapewne anioła), który zaświadczył im o zmartwychwstaniu Jezusa z Nazaretu. Ogarnęło je przerażenie. Podsumowując, kobiety poznają z relacji anioła, że Chrystus zmartwychwstał, czyli widzą i słyszą świadka anielskiego.
Po swym zmartwychwstaniu, wczesnym rankiem w pierwszy dzień tygodnia, Jezus ukazał się najpierw Marii Magdalenie, z której wyrzucił siedem złych duchów. Ona poszła i oznajmiła to tym, którzy byli z Nim, pogrążonym w smutku i płaczącym. Ci jednak słysząc, że żyje i że ona Go widziała, nie chcieli wierzyć. Potem ukazał się w innej postaci dwom z nich na drodze, gdy szli do wsi. Oni powrócili i oznajmili pozostałym. Lecz im też nie uwierzyli. W końcu ukazał się samym Jedenastu, gdy siedzieli za stołem, i wyrzucał im brak wiary i upór, że nie wierzyli tym, którzy widzieli Go zmartwychwstałego (Mk 16, 9-14). Tutaj można dostrzec kilka informacji: 1) Jezus pierw ukazał się Marii Magdalenie, w której to widzenie Jezusa nie dali wiary uczniowie; 2) następnie ukazał się dwóm uczniom w drodze do wsi (Emaus), ale także nie dano wiary w ich świadectwo (ciekawym jest tutaj stwierdzenie potem ukazał się w innej postaci, czyli jednak miał inny wygląd?! Nie wiadomym to jest. Zresztą czy to ważne? Kluczowym faktem jest to, że uczniowie Go rozpoznali. A jeżeli nie po wyglądzie to po czym? Coś musiało bowiem wpłynąć na ich stan poznania. Tym czymś była, i to bez wątpienia, realna obecność Pana, Jego miłość i słowa); 3) Jezus wreszcie ukazał się jednocześnie 11 uczniom – tutaj jednak skrytykował ich za brak wiary i trwanie przy niewierze. Podsumowując, wszyscy (Maria Magdalena, dwóch uczniów i 11 uczniów) widzieli i słyszeli Jezusa.
Po rozmowie z nimi Pan Jezus został wzięty do nieba (Mk 16, 19). Uczniowie znów widzieli i słyszeli Jezusa w dniu Jego wniebowstąpienia.
W pierwszy dzień tygodnia poszły skoro świt do grobu, niosąc przygotowane wonności. Kamień od grobu zastały odsunięty. A skoro weszły, nie znalazły ciała Pana Jezusa. Gdy wobec tego były bezradne, nagle stanęło przed nimi dwóch mężczyzn w lśniących szatach. Przestraszone, pochyliły twarze ku ziemi, lecz tamci rzekli do nich: «Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał. Przypomnijcie sobie, jak wam mówił, będąc jeszcze w Galilei: „Syn Człowieczy musi być wydany w ręce grzeszników i ukrzyżowany, lecz trzeciego dnia zmartwychwstanie”» Wtedy przypomniały sobie Jego słowa i wróciły od grobu, oznajmiły to wszystko Jedenastu i wszystkim pozostałym. A były to: Maria Magdalena, Joanna i Maria, matka Jakuba; i inne z nimi opowiadały to Apostołom. Lecz słowa te wydały im się czczą gadaniną i nie dali im wiary (Łk, 24, 1-11). Od św. Łukasza, który jest autorem tej Ewangelii wiemy, iż: 1) kobiety (Maria Magdalena, Joanna, Maria – matka Jakuba i inne) ujrzały dwóch mężczyzn w lśniących szatach (zapewne aniołów), to je napełniło strachem; 2) aniołowie dali świadectwo zmartwychwstania Jezusa; 3) uczniowie nie uwierzyli kobietom w to co widziały i słyszały. Podsumowując, kobiety (Maria Magdalena, Joanna, Maria – matka Jakuba i inne) widziały i słyszały świadków anielskich zmartwychwstania Jezusa.
Tego samego dnia dwaj z nich byli w drodze do wsi, zwanej Emaus, oddalonej sześćdziesiąt stadiów od Jerozolimy. Rozmawiali oni z sobą o tym wszystkim, co się wydarzyło. Gdy tak rozmawiali i rozprawiali z sobą, sam Jezus przybliżył się i szedł z nimi. Lecz oczy ich były niejako na uwięzi, tak że Go nie poznali. On zaś ich zapytał: «Cóż to za rozmowy prowadzicie z sobą w drodze?» Zatrzymali się smutni. A jeden z nich, imieniem Kleofas, odpowiedział Mu: «Ty jesteś chyba jedynym z przebywających w Jerozolimie, który nie wie, co się tam w tych dniach stało». Zapytał ich: «Cóż takiego?» Odpowiedzieli Mu: «To, co się stało z Jezusem Nazarejczykiem, który był prorokiem potężnym w czynie i słowie wobec Boga i całego ludu; jak arcykapłani i nasi przywódcy wydali Go na śmierć i ukrzyżowali. A myśmy się spodziewali, że On właśnie miał wyzwolić Izraela. Tak, a po tym wszystkim dziś już trzeci dzień, jak się to stało. Nadto jeszcze niektóre z naszych kobiet przeraziły nas: były rano u grobu, a nie znalazłszy Jego ciała, wróciły i opowiedziały, że miały widzenie aniołów, którzy zapewniają, iż On żyje. Poszli niektórzy z naszych do grobu i zastali wszystko tak, jak kobiety opowiadały, ale Jego nie widzieli». Na to On rzekł do nich: «O nierozumni, jak nieskore są wasze serca do wierzenia we wszystko, co powiedzieli prorocy! Czyż Mesjasz nie miał tego cierpieć, aby wejść do swej chwały?» I zaczynając od Mojżesza poprzez wszystkich proroków wykładał im, co we wszystkich Pismach odnosiło się do Niego. Tak przybliżyli się do wsi, do której zdążali, a On okazywał, jakoby miał iść dalej. Lecz przymusili Go, mówiąc: «Zostań z nami, gdyż ma się ku wieczorowi i dzień się już nachylił». Wszedł więc, aby zostać z nimi. Gdy zajął z nimi miejsce u stołu, wziął chleb, odmówił błogosławieństwo, połamał go i dawał im. Wtedy oczy im się otworzyły i poznali Go, lecz On zniknął im z oczu. I mówili nawzajem do siebie: «Czy serce nie pałało w nas, kiedy rozmawiał z nami w drodze i Pisma nam wyjaśniał?» W tej samej godzinie wybrali się i wrócili do Jerozolimy. Tam zastali zebranych Jedenastu i innych z nimi, którzy im oznajmili: «Pan rzeczywiście zmartwychwstał i ukazał się Szymonowi». Oni również opowiadali, co ich spotkało w drodze, i jak Go poznali przy łamaniu chleba (Łk 24, 13-35). Ten wyjątek z Ewangelii św. Łukasza dostarcza następujących informacji: 1) kiedy Jezus zbliżył się do uczniów podążających do Emaus, ci Go nie rozpoznali, gdyż oczy ich były niejako na uwięzi, nie wiadomym jest co to znaczy (logicznym jest to wytłumaczenie, że rozum nie pozwalał im poznać Mistrza); 2) rozmawiali z Jezusem; 3) uczniowie dają świadectwo, ale nie wiarę temu co widziały ich kobiety, tj. pusty grób, aniołów i ich zapewnienie, że Jezus żyje; 4) potwierdzają też, że niektórzy z uczniów (w domyśle Piotr i Jan) udali się do grobu i rzeczywiście ujrzeli go pustym; 5) Jezus owym uczniom podążającym do Emaus wyrzucił brak wiary (O nierozumni, jak nieskore są wasze serca do wierzenia we wszystko, co powiedzieli prorocy! – wierzy się bowiem sercem, a nie rozumem, a człowiek jest skłonny brać wszystko na rozum i wierzyć tylko w to, co wyselekcjonuje rozum); 6) pomimo, że Jezus objaśnił im wszystko to, co było napisane o Nim w Pismach, to dalej tak jakby oni pozostawali na to obojętnymi; 7) uczniowie poznali Jezusa dopiero za stołem, przy błogosławieństwie i łamaniu chleba, wtedy kiedy ów chleb podawał im (Wtedy oczy im się otworzyły i poznali Go – dopiero więc wspólny posiłek, a ściśle łamanie chleba otworzyło im oczy, to czyż nam współczesnym oczu na wiarę nie powinna otwierać Eucharystia?); 8) kiedy rozpoznali Mistrza, ten zniknął; 9) uczniowie wspominali między sobą, że już w drodze, kiedy rozmawiał z nimi Jezus i wyjaśniał Pisma, wówczas ich serca pałały (słowo „pałać” oznacza rozpalenie, rozgrzanie, doznawanie bardzo silnych uczuć) – czyż i nasze współczesne serca nie powinny być rozgrzane, kiedy słuchamy Słowa Bożego?; 10) po powrocie do Jeruzalem ów dwaj uczniowie opowiedzieli pozostałym 11 i innym, o tym jak poznali Jezusa przy łamaniu chleba, ci z kolei poinformowali, że rzeczywiście On zmartwychwstał, bowiem ujrzał Go Piotr. Podsumowując, uczniowie poznali Jezusa przy łamaniu chleba, widząc i słysząc Go, co więcej jedząc z Nim.
Kontynuując powyższy fragment Ewangelii Łukaszowej: A gdy rozmawiali o tym, On sam stanął pośród nich i rzekł do nich: «Pokój wam!» Zatrwożonym i wylękłym zdawało się, że widzą ducha. Lecz On rzekł do nich: «Czemu jesteście zmieszani i dlaczego wątpliwości budzą się w waszych sercach? Popatrzcie na moje ręce i nogi: to Ja jestem. Dotknijcie się Mnie i przekonajcie: duch nie ma ciała ani kości, jak widzicie, że Ja mam». Przy tych słowach pokazał im swoje ręce i nogi. Lecz gdy oni z radości jeszcze nie wierzyli i pełni byli zdumienia, rzekł do nich: «Macie tu coś do jedzenia?» Oni podali Mu kawałek pieczonej ryby. Wziął i jadł wobec nich (Łk 24, 36-43). Kilka informacji: 1) Jezus pojawia się wobec wszystkich zgromadzonych (uczniów z Emaus, 11 apostołów, innych zebranych), co wzbudza (mimo tego, co część z nich już widziała i wszyscy słyszeli) lęk; 2) zebrani myśleli, że widzą ducha (zapewne nie wiedzieli co powiedzieć, „zatkało” ich); 3) Jezus musiał być poruszony bądź nawet poirytowany tym, że Jego uczniowie w dalszym ciągu wątpią; 4) Mistrz ukazuje im dobrowolnie swoje ręce i nogi i zachęca do spojrzenia na nie (aby ujrzeli miejsca wbicia gwoździ na Golgocie); 5) Jezus zachęca ich, by Go dotknęli i w ten sposób się przekonali, że nie jest duchem (jako argument podaje, że duch nie ma ciała ani kości, a On je ma); 6) uczniowie dalej jeszcze nie wierzyli, ale jak podaje ewangelista – z radości i zdumienia; 7) Jezus zapytał ich o jedzenie (zapewne nie był głodny, gdyż głód nie jest cechą ciała uwielbionego, tylko ziemskiego) a oni podali mu kawałek ryby, którą to jadł przy nich (zapewne po to, by im udowodnić że nie jest duchem, bo duch niby w jaki sposób byłby jadł?). Podsumowując, uczniowie
byli tym wszystkim przerażeni, co widzieli i słyszeli, myśleli że widzą ducha, czyli widzieli i słyszeli Jezusa, mogli Go dotykać a nawet byli świadkami tego, jak jadł wobec nich.
Inne fragmenty, które świadczą o tym, że Jezus ukazywał się uczniom: (…) ukazywał się im przez czterdzieści dni (Dz 1, 3) – określony jest tutaj czas między zmartwychwstaniem Jezusa a Jego wniebowstąpieniem oraz (…) zmartwychwstał trzeciego dnia, zgodnie z Pismem: i że ukazał się Kefasowi, a potem Dwunastu, później zjawił się więcej niż pięciuset braciom równocześnie; większość z nich żyje dotąd, niektórzy zaś pomarli. Potem ukazał się Jakubowi, później wszystkim apostołom. W końcu, już po wszystkich, ukazał się także i mnie jako poronionemu płodowi (1 Kor 15, 4-8). Tutaj natomiast święty Paweł wymienia komu ukazał się Chrystus po swoim zmartwychwstaniu: Piotrowi (Kefas), dwunastu i więcej niż pięciuset (równocześnie), Jakubowi, wszystkim apostołom.
Jak napisano w Biblii: Proszę cię więc, ojcze, poślij go do domu mojego ojca. Mam bowiem pięciu braci: niech ich przestrzeże, żeby i oni nie przyszli na to miejsce męki”. Lecz Abraham odparł: „Mają Mojżesza i Proroków, niechże ich słuchają”. „Nie, ojcze Abrahamie – odrzekł tamten – lecz gdyby kto z umarłych poszedł do nich, to się nawrócą”. Odpowiedział mu: „Jeśli Mojżesza i Proroków nie słuchają, to choćby kto z umarłych powstał, nie uwierzą (Łk 16,19-31). Stąd wniosek, że kto nie chce słuchać głosu Bożego, zamyka się na łaskę Bożą, a nawet na własne sumienie, tj. drąży dalej swoje życie w grzechach, brnie w nie, to choćby „umarły” powstał, to i tak nie uwierzy. I tak właśnie było w przypadku zmartwychwstałego Jezusa Chrystusa. Zatwardziałe serca nie mogły Go ujrzeć, bo po prostu… tego nie chciały! Bo inaczej musieliby owi ludzie poddać weryfikacji swoje dotychczasowe grzeszne życie.
Tak więc czy możliwe aby halucynacje miały miejsce aż na taką skalę, przez tak długi czas (40 dni!) i dotyczyły zmysłów (czasem praktycznie jednocześnie) wzroku, słuchu, dotyku? Czy halucynacje możliwe byłyby w tak wielu różnych i nietypowych miejscach i porze czasu, a także niespodziewanie? Sceptycy w większości są pewni, że myślą racjonalnie. Skoro tak, to niech odpowiedzą precyzyjnie na te pytania i udowodnią je naukowo, skoro są orędownikami nauki i „kultu” rozumu. Tak więc zarzut halucynacji zostaje druzgocąco obalony!
Reasumując zarzut o halucynacjach, należy przytoczyć ciekawe spostrzeżenie Winfrieda Corduana: Problem związany z tą teorią polega na tym, że w przypadku ukazywania się Zmartwychwstałego pogwałcone zostaje wszystko, co wiadomo o zjawisku halucynacji. Ukazywanie się nie przebiegało wedle wzorca obecnego zawsze w przypadku halucynacji. Halucynacje mają charakter osobisty i rodzą się w stanie ekstremalnej niestabilności emocjonalnej, stanowią rodzaj spełnienia pragnień. To, co się zdarzyło po zmartwychwstaniu, było zupełnie odmienne. Uczniowie bez większego trudu pogodzili się z odejściem Chrystusa i postanowili powrócić do swych zajęć rybackich. Chrystus ukazywał się niespodziewanie, gdy uczniowie byli czymś zajęci. Co najważniejsze, następowało to wobec grup ludzi, a każda z osób widziała to samo. Nie tak się rzecz ma w przypadku halucynacji. Dlatego też ukazywanie się Zmartwychwstałego nie mogło być halucynacjami (J. McDowell, Przewodnik apologetyczny, Oficyna Wydawnicza „Vocatio”, Warszawa 2008, s. 260). Z kolei R.W. Stott napisał: Apostołowie nie byli ludźmi naiwnymi, a na odwrót, raczej ostrożnymi i sceptycznymi. Byli oni <<głupi i gnuśnego serca, aby uwierzyć…>> (Łk 24, 25). Po wielu trudnościach zaczęła w końcu świtać w nich wiara. Nie zadowoliłaby ich żadna halucynacja, ich wiara została ugruntowana w konkretnych i sprawdzonych osobiście faktach (J. McDowell, Przewodnik apologetyczny, Oficyna Wydawnicza „Vocatio”, Warszawa 2008, s. 260).
Skoro więc, co widzimy w przekazie poszczególnych ewangelistów, apostołowie nie chcieli wierzyć kobietom w zmartwychwstanie Jezusa, to to świadczy o ich (początkowo) wielkim sceptyzmie wobec tego faktu. To czy osoby sceptyczne, uprzedzone mogły mieć wizje zmartwychwstałego Chrystusa? Czy mogli Go widzieć, słyszeć, rozmawiać z Nim i dotykać Go? Oczywiście, że nie! Byłoby to jakimś absurdem! A jednak, tenże absurd się wydarzył. W końcu i im Jezus się ukazał, a więc Go ujrzeli, rozmawiał z nimi, czyli go słyszeli, a nawet dotykali i widzieli Jego kolejne cuda. Potem poszli, zgodnie z nakazem Mistrza, głosić Jego zmartwychwstanie po całym świecie, w większości oddając za to swoje życie. Nagle więc z ludzi sceptycznych, twardo stąpających po ziemi, niewierzących (wśród nich dziwiący się wracając od grobu Piotr, czy niewierzący Tomasz) stali się ludźmi wiary, głębokiej wiary, gotowymi zapłacić najwyższą cenę za swoje świadectwo! I to jest prawdziwy absurd! – Tak powiedzieliby zapewne dzisiejsi sceptycy, negatorzy zmartwychwstania Pana. To my, chrześcijanie módlmy się, aby było jak najwięcej takich absurdów, absurdów przejścia ze sceptycyzmu do wiary w zmartwychwstałego Jezusa Chrystusa. AMEN!
Podsumowując fakt zmartwychwstania Jezusa Chrystusa:
- Grób Konfucjusza – zajęty
- Grób Buddy – zajęty
- Grób Mahometa – zajęty
- Grób Jezusa – PUSTY!
CHRYSTUS PRAWDZIWIE ZMARTWYCHWSTAŁ ALLELUJA!
Piotr Żak – rocznik 1990, magister stosunków międzynarodowych (Uniwersytet Jagielloński) oraz magister amerykanistyki (Uniwersytet Jagielloński), oba tytuły uzyskane w 2014 roku. Zainteresowania naukowe: historia, dyplomacja, prawo międzynarodowe publiczne oraz teologia. Planowany doktorat w zakresie nauk społecznych, stricte stosunków międzynarodowych. W wolnych chwilach: podróże, fotografia przyrody oraz bieganie i jazda na rowerze. Członek Związku Strzeleckiego „Strzelec” Równość Wolność Niepodległość. Numer ORCID: https://orcid.org/0000-0002-9145-2816.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz