Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 31 sierpnia 2020

CZY 1 WRZEŚNIA 1939 HISTORIA MOGŁA POTOCZYĆ SIĘ INACZEJ?

 

Dzień 1 września 1939 został i zostanie zapamiętany przez najdalsze pokolenia, jako data wybuchu II wojny światowej, która kilka dni później rozpoczęła się także na Zachodzie i została określona mianem „dziwnej”.

Francja i Niemcy przez kilkadziesiąt godzin deliberowały nad tym co zrobić ze swoimi sojuszniczymi zobowiązaniami względem zaatakowanej przez Hitlera Polski. Ostatecznie postanowiono wypowiedzieć wojnę…na papierze. We wrześniu 1939 roku nawet 60 procent sił Wehrmachtu, w tym zdecydowaną większość wojsk pancernych i lotnictwa rzucono na front polski. Wówczas III Rzesza miała na zachodzie zaledwie jedenaście dywizji, co po wojnie generał Alfred Jodl, najważniejszy wojskowy doradca Hitlera, skwitował: „Stacjonujące [na Zachodzie – MK] wojska były tak słabe, że nie byliśmy stanie obsadzić równocześnie wszystkich bunkrów”[1]. W związku z tym oba kraje sojusznicze mogły zaatakować Niemcy od Zachodu, wówczas Hitler zobowiązany byłby walczyć na dwa fronty, a wojna faktycznie mogłaby stać się Blitzkriegiem, ale nie na korzyść III Rzeszy, lecz Polki, Francji i Wielkiej Brytanii.

Problemem jednak było tutaj coś innego. Mianowicie Francja i Wielka Brytania były do wojny nieprzygotowane. Armie aliantów były niewystarczająco uzbrojone a i nie najliczniejsze, jeśli chodzi o przeprowadzenie ofensywy. Dziwi jednak fakt, że zajęcie w 1938 Austrii a następnie w początku 1939 Czechosłowacji nie skłoniło przywódców Zachodu do zintensyfikowania prac nad uzbrojeniem i przyśpieszeniem powszechnej mobilizacji. Czy to było naiwne myślenie i czekanie, że Hitler napawa się Austrią i Czechosłowacją, a finalnie może i Polską i to do syta, tak, że Zachodowi odpuści? Czy to pokazuje upośledzony poziom ówczesnej dyplomacji, która była sparaliżowana strachem przed wielką armią Hitlera? Francuskie dowództwo nie wierzyło w sprzęt, tj. czołgi i samoloty, wierzyło z kolei, że „kto atakuje, ten przegrywa”. Alianci byli przekonani, że ostrożność to podstawa i nie można ryzykować nieprzygotowanego, improwizowanego ataku dla odciążenia i tak skazanej na unicestwienie Polski. Tak więc widać tu pewien realizm i pragmatyzm przejawiający się w egoistycznym myśleniu tylko w kategoriach własnego państwa, a nie sojuszy i wynikających z nich zobowiązań. Niestety 1940 rok pokazał, że w dalszym ciągu przynajmniej Francja nie zrobiła nawet kroku, aby umocnić się przed natarciem wojsk hitlerowskich, co w efekcie przełożyło się na to, że padła ich ofiarą.

Jedyne na co było polskich sojuszników stać to na papierową wojnę. RAF rozpoczął akcję „Nickel” polegającą na zmasowanym zrzucie ulotek propagandowych na terytorium III Rzeszy. Do pierwszej tego rodzaju akcji doszło już w nocy z 3 na 4 września 1939 roku. Co zawierały owe ulotki? Charakteryzowały je rozmaite antynazistowskie treści propagandowe, informacje że za wywołanie wojny odpowiada tylko i wyłącznie hitlerowski reżim oraz ostrzeżenia, że Niemcy nie będą w stanie wygrać tej wojny. W ten sposób liczono, że moralne Niemców zostaną złamane. Zrzutów papierowej propagandy dokonywano nad całym terytorium Niemiec i niekiedy nad obszarami okupowanymi. Najbardziej śmiałą akcją było zrzucenie ulotek nad Pragą i Warszawą przez bombowce brytyjskiego 77. dywizjonu w nocy z 15 na 16 marca 1940 roku[2].

Zasadność dokonywania „akcji ulotkowych” w sytuacji, gdy Niemcy bezlitośnie masakrowali Polskę, nie wzdragając się przy tym przed łamaniem wszelkich zasad wojny powietrznej, budziło kpiny i sceptycyzm wśród wielu brytyjskich polityków i przedstawicieli społeczeństwa. Edward Spears poseł Izby Gmin oświadczył wręcz: „To haniebne, wojować konfetti z bezlitosnym wrogiem, który niszczy cały naród. Ośmieszyliśmy się, organizując taki karnawał. Był potrzebny jak rozszalałemu maniakalnemu mordercy pogadanka wychowawcza”[3]. Korespondentka „New Yorkera” nazwała z kolei ironicznie akcje Brytyjczyków „Klubem Ulotki Miesiąca dla III Rzeszy”. Po Wielkiej Brytanii krążył dowcip o pilocie RAF, który wyrzucił z samolotu nierozwiązaną paczkę z ulotkami. „Co ty robisz? Chcesz kogoś zabić?”, zbeształ go dowódca[4].

Tak więc na Zachodzie trwała „dziwna wojna”, aż do momentu gdy pierwsze bombardowanie obiektów na terytorium Niemiec przeprowadzono dopiero 15 maja 1940 roku.

Czy Polska jeszcze w sierpniu 1939 naprawdę wierzyła, że w razie wojny pośpieszą jej na pomoc alianci? Czy Polska dyplomacja nie była pełna obaw po tym jak Zachód milczał i przyzwalał Hitlerowi na anschluss Austrii i Sudetów (Czechosłowacja)? Zanim przyjdzie odpowiedź na te pytania, warto już w tym miejscu zaznaczyć, że tak naprawdę Francja i Wielka Brytania (nie wspominając już o USA, które prowadziły politykę izolacjonizmu) zdradziły już wcześniej, ale coś co dało największe paliwo Hitlerowi, tj. ład wersalski. Od początku, czyli od 1933 roku gdy dyktator doszedł do władzy, przyzwalano mu na kolejne, raz po raz łamanie obostrzeń, które na Niemcy nakładał Traktat z Wersalu. Najpierw przyłączono do Rzeszy Zagłębie Ruhry (to jeszcze przed rządzami Hitlera w 1922) a potem na mocy plebiscytu Zagłębie Saary w 1935. Potem doszła remilitaryzacja Nadrenii w 1936, którą poprzedził przywrócony w Rzeszy pobór do wojska (1934) zakazany Traktatem wersalskim[5]. Polityka appeasementu[6] wobec Hitlera  polegała na serii ustępstw politycznych, wojskowych i terytorialnych, z których każde miało usatysfakcjonować i nasycić dyktatora, a także zapobiec dalszym jego żądaniom, a przede wszystkim nie dopuścić do wybuchu kolejnej wojny. Oczywiście apetyt Hitlera rósł z każdym jego sukcesem a porażką aliantów, czego najlepszym przykładem było dalsze łamanie ładu wersalskiego przez Adolfa, czyli wcześniej wspomniany anschluss Austrii w marcu 1938 i na mocy układu monachijskiego – Kraju Sudetów w marcu 1939 (na to była jawna zgoda państw zachodnich, co samo w sobie było już zdradą porządku wersalskiego). Czy to już koniec? Nie. Hitler finalnie zajął całą Czechosłowację oraz podporządkował sobie Słowację i przyłączył w marcu 1939 litewską Kłajpedę. Tak więc widać, że Hitler w swoich zapędach był niczym i przez nikogo niepohamowanym dzikim najeźdźcą. Ostatnim echem appeasementu można nazwać powyżej opisaną „dziwną wojnę” (zwaną też „śmieszną” albo „siedzącą”), jaką alianci prowadzili na froncie zachodnim jesienią 1939 r, właściwie do początku ofensywy Hitlera na ów froncie.  

Wobec polityki państw Zachodu odnośnie III Rzeszy Hitlera, Polska powinna była zachować wyjątkowo wysoki sceptycyzm co do pomocy Francji i Wielkiej Brytanii w przypadku wybuchu wojny, a także realizm i pragmatyzm, a odrzucić idealizm, przynajmniej do czasu umocnienia własnej armii. Niestety w opinii autora tego nie wykazano, co więcej zmarnowano szanse na szybszą modernizację polskiego wojska. Jaką więc postawę wobec dalszych roszczeń Hitlera miała obrać II RP? Wiadomym jest, że dyktator pragnął przejąć Wolne Miasto Gdańsk będące pod zarządem Ligii Narodów, a także zamierzał wybudować eksterytorialną (będącą pod prawodawstwem niemieckim, a właściwie częścią terytorialną Niemiec) autostradę i linię kolejową łączącą Prusy Wschodnie z Macierzą.

Tak naprawdę polska dyplomacja nie miała łatwo. Był to czas ciężki dla jej reprezentantów. Pewnym jest, że w zaciszu gabinetów Pałacu Bruehla (ówczesna siedziba Ministerstwa Spraw Zagranicznych) deliberowano nad tym jaki obrać kurs wobec najpierw propozycji a następnie już żądań Hitlera). Znając polskiego ducha dumy, heroizmu i waleczności, sanacja i jej minister ds. zagranicznych Józef Beck obrali kurs na zwarcie. Otwarcie postawiono się Hitlerowi, czemu Beck dał wyraz w przemówieniu skierowanym do posłów w Sejmie 5 maja 1939: z chwilą, kiedy po tylokrotnych wypowiedzeniach się niemieckich mężów stanu, którzy respektowali nasze stanowisko i wyrażali opinie, że +to prowincjonalne miasto nie będzie przedmiotem sporu między Polską a Niemcami+, słyszę żądanie aneksji Gdańska do Rzeszy, z chwilą, kiedy na naszą propozycję, złożoną dnia 26 marca, wspólnego gwarantowania istnienia i praw Wolnego Miasta nie otrzymuję odpowiedzi, a natomiast dowiaduję się następnie, że została ona uznana za odrzucenie rokowań - to muszę sobie postawić pytanie, o co właściwie chodzi? Czy o swobodę ludności niemieckiej w Gdańsku, która nie jest zagrożona, czy o sprawy prestiżowe - czy też o odepchnięcie Polski od Bałtyku, od którego Polska odepchnąć się nie da! (…) Pokój jest rzeczą cenną i pożądaną. Nasza generacja, skrwawiona w wojnach, na pewno na okres pokoju zasługuje. Ale pokój, jak prawie wszystkie sprawy tego świata, ma swoją cenę wysoką, ale wymierną. My w Polsce nie znamy pojęcia pokoju za wszelką cenę. Jest jedna tylko rzecz w życiu ludzi, narodów i państw, która jest bezcenna: tą rzeczą jest honor[7]. Postawa ministra spotkała się z wielkim aplauzem w polskim parlamencie, jak i społeczeństwie. Z pewnością wzbudziło co najmniej zmieszanie pośród elit otaczających Hitlera, ale czy oby na pewno? Być może Hitlerowi chodziło właśnie o taką odpowiedź, po to, aby pokazać Niemcom i światu, że Polska się buntuje i nie chce dogadać się z nim, tym samym odrzucając pokój. Nie ma dziś najmniejszych wątpliwości i być nie może, że dyktator prowadził grę na osłabienie Polski, w opinii autora także na arenie międzynarodowej.

Warto dodać opinię prof. Andrzej Garlickiego z książki "Historia 1815-1939. Polska i świat" podkreślał on, iż minister Beck przyjmował po swoim przemówieniu podniecenie nastrojów społecznych jednak z dystansem: Walił się bowiem oto jeden z filarów jego polityki zagranicznej - poprawne stosunki z Niemcami. Otrzymywał wprawdzie poparcie brytyjskie dla stanowczej wobec III Rzeszy polityki, ale Wielka Brytania była daleko, a Niemcy blisko. Beck wciąż jeszcze miał nadzieję, że Hitler nie zdecyduje się na rozpętanie wojny.(...) Nie wiedział, że decyzje już zapadły. 3 kwietnia Hitler wydał rozkaz, że przygotowania do ataku na Polskę, czyli plan noszący kryptonim „Fall Weiss”, mają być zakończone do 1 września[8]. Należy stwierdzić, że Beck nie był głupcem pchającym Polskę w szpony Hitlera, w widoczną na horyzoncie wojnę. Zdawał sobie bowiem sprawę z nieprzygotowania Ojczyzny do wojny z potężnym Wehrmachtem. W przeciwnym bądź razie musiałby okazać się zwykłym laikiem i nieodpowiedzialnym człowiekiem a w dodatku niekompetentnym dyplomatą. Tak jednak nie było. Zdaniem autora piszącego tę pracę, największym błędem i porażką tak osobista Becka, jak i jego polityki zagranicznej była przesadna wiara w sojusz z Francją i Wielką Brytanią, wiedząc jak te zachowały się wobec agresywnej polityki zajmowania kolejnych obszarów Europy przez dyktatora Rzeszy. W opinii autora z jednej strony Beck był realistą z drugiej idealistą, co w ówczesnej ciężkiej dla II RP sytuacji było sytuacją nad wyraz tragiczną.

Polska polityka zagraniczna sanacji wobec Niemiec była jednak ukierunkowana na pokój. Jednym z tego przejawów było podpisanie deklaracji z Niemcami o niestosowaniu przemocy (zwanej też niesłusznie deklaracją o nieagresji). Miało to miejsce 26 stycznia 1934 w Berlinie a sygnatariuszami tego dokumentu byli Józef Lipski i Konstantin von Neurath. Fakt ten doprowadził do czasowej normalizacji i poprawy stosunków polsko-niemieckich w latach 1934–1939.

Deklaracja została podpisana w czasie, kiedy to Józef Piłsudski nabrał przekonania, że Francja jest coraz słabszym sojusznikiem Polski i ta zobowiązana jest sama unormować swoje relacje z Niemcami. Warto podkreślić, że z uwagi na stanowisko III Rzeszy dokument nie miał formy traktatu, aczkolwiek nienazwanej umowy międzynarodowej, ratyfikowanej przez prezydenta RP i promulgowanej w Dzienniku Ustaw RP[9]. Piłsudski nie docenił Hitlera, którego uważał za racjonalnego, normalnego polityka. Przy zawarciu układu III Rzesza motywowała się chęcią niedopuszczenia do akcji zbrojnej przeciw Niemcom w czasie, gdy były one jeszcze niedozbrojone. Hitler w tym okresie próbował ponadto namówić Polskę do sojuszu z Niemcami wymierzonego w ZSRR. Zdaniem autora to właśnie mogłoby być jednym ze scenariuszy uniknięcia okupacji II RP i rozbioru przez Rzeszę i ZSRR w 1939. Można oczywiście gdybać, że dzięki takiemu traktatowi Polska zyskałaby niezbędny czas na dozbrojenie, modernizację swoich sił zbrojnych, a także odpowiednią mobilizację. Dzięki Hitlerowi (wykorzystując go) II Rzeczpospolita u boku III Rzeszy mogła ruszyć na ZSRR i spróbować pokonać Stalina, a tym samym komunizm. Ze strategicznego punktu widzenia, z punktu widzenia polskiej racji stanu, wg autora, byłby to najlepszy z możliwych wówczas ruchów, gdzie Polska pozbyłaby się potężnego wroga za wschodnią granicą. Wtedy dopiero można by przymierzyć się do ostatecznego starcia z jednym tylko wrogiem na Zachodzie, w tym scenariuszu dotychczasowym sojusznikiem – Niemcami. Wielce prawdopodobne po pokonaniu ZSRR byłoby przetasowanie na stole gry sojuszów. Polska po wspólnym zwycięstwie z Niemcami nad Rosjanami winna sprzymierzyć się z Francją i Wielką Brytanią, które ośmielone zwycięstwem nad komunizmem, być może zgodziłyby się na atak uprzedzający na Hitlera i mające trwać 1000 lat jego imperium. Owszem w tym wszystkim brakuje Stanów Zjednoczonych Ameryki, które niestety (dla Europy) obrały od pewnego czasu kurs izolacjonizmu. Według autora, niemal pewnym jest, że nawet pomimo niezbyt przygotowanych i słabszych od niemieckich dywizji, francuskich i brytyjskich, przy pomocy amerykańskich, gdyby alianci przypuścili atak na Niemcy zaraz po agresji Hitlera na Polskę, wówczas bieg wojny w szybkim czasie odwróciłby się na korzyść sprzymierzeńców. Raczej wątpliwym jest, aby Włochy Mussoliniego chciały ruszać ze swoimi wojskami na Europę na pomoc Hitlerowi, podobnie armia gen. Franco. Największą niewiadomą byłaby postawa ZSRR. Owszem podpisany 23 sierpnia 1939 roku pakt Ribbentrop-Mołotow był tym co połączyło obu dyktatorów do 1943 roku, aczkolwiek w nowej sytuacji jakiej by znalazł się Stalin, nic nie jest pewnego. I tutaj można śmiało rzec – wróżyła babka na dwoje – albo by ruszył na pomoc Hitlerowi albo by z tego zrezygnował i przyłączył się do aliantów albo trzecie rozwiązanie – zachowałby pewną neutralność. Oczywiście jeden z tych trzech scenariuszy mógłby mieć miejsce tylko w przypadku innym, niż wcześniej już przytoczony, czyli nie uprzedniej wojny sprzymierzonych Niemiec i Polski przeciwko ZSRR.

Wracając jednak do realizowanej polityki zagranicznej przez sanację, jej pomysłów warto przytoczyć jedną z idei marszałka. Ciekawym jest bowiem to, że Polska a stricte Piłsudski  w 1933 wyszedł z inicjatywą wojny prewencyjnej przeciw Niemcom w obronie postanowień traktatu wersalskiego, a którą to miał zaproponować Francji. Co prawda środowiska naukowe są w tej sprawie podzielone. Generalnie ujmując tę kwestię, można wyróżnić następujące stanowiska historyków w tej sprawie: 

1.      Nie było żadnych planów wojny prewencyjnej, a działania Piłsudskiego i dyplomacji polskiej na przełomie 1932/1933 roku zmierzały tylko do "zmiękczenia" Niemców;

2.      Początkowo zamierzano wywołać wojnę prewencyjną, ale później widząc stanowisko Francji w tej sprawie zrezygnowano z niej i poprzestano na doprowadzeniu do zawarcia deklaracji o nieagresji pomiędzy Polską a Niemcami[10].

Trudno powiedzieć, które stanowisko jest bardziej realne, aczkolwiek większość historyków przychyla się do teorii numer dwa. Czy jednak taka wojna miałaby sens? Zdaniem autora tak, ale pod warunkiem, że faktycznie miałoby to miejsce w 1933, czyli kiedy jeszcze Niemcy były słabe, niezdominowane przez myśl nazistowską i charyzmę Hitlera. Po drugie musiałoby to nastąpić przy realnym wsparciu, lecz nie tylko Francji, ale i Wielkiej Brytanii a najlepiej i USA, co byłoby majstersztykiem dyplomatycznym, taki sojusz w ówczesnych czasach.

Wcześniej autor wspomniał, że polska polityka zagraniczna w stosunku Niemiec była nakierowana na pokój. Pomimo powyższego, propozycji wojny prewencyjnej przeciwko III Rzeszy (która jednak nie była oficjalnym stanowiskiem polskim), należy podkreślić, że wraz z dojściem nazistów do władzy, nastał czas… względnej stabilizacji w stosunkach polsko-niemieckich, co mało kto zauważa. Jak napisał Krzysztof Ruchniewicz: Wydawało się, że kształtuje się prawdziwy przełom. Czego nie zdołano uzyskać od demokratycznych Niemiec, teraz w jakimś stopniu realizowała nazistowska dyktatura. Oznaki zmiany widoczne były na polu mediów i kultury. Zrezygnowano z negatywnej propagandy w obu krajach, zaczęto wydawać dzieła literatury polskiej i niemieckiej. Organizowano towarzystwa polsko-niemieckie i rozwijano wymianę naukową. Zajęto się też rewizją podręczników polsko-niemieckich. O zmianach w polityce tego okresu pisał we wspomnieniach Enno Meyer, jeden z twórców powojennej komisji podręcznikowej polsko-niemieckiej: „Efekt zawartego zaraz po pakcie o nieagresji porozumienia prasowego ujawnił się w atlasach. Dotychczas pokazywały one za pomocą linii kropkowanej niemieckie granice sprzed I wojny światowej. Teraz zaprzestano tego. Przykładowo: korytarz na mapach krajowych nie był odtąd oddzielany osobną linią od pozostałej części Polski. Przypominam sobie, jak jedna z krewnych z Prus Wschodnich, aktywnie działająca w Związku Niemieckim na Wschodzie (Bund Deutscher Osten), wyrażała się z oburzeniem z powodu rzekomej polityki ustępstw wobec Polski”[11]. Z kolei Arkadiusz Stempin pisze: Sam Goebbels przejął patronat nad propolską propagandą. Dotychczasowego wroga zamieniał w sojusznika. Gestapo sumiennie pracowało nad zmianą wizerunku sąsiada, konfiskując nieprzyjazne Polsce publikacje. W Berlinie z wielką pompą otwarto Instytut Polski. Usiłowano wyrugować z niemieckich głów stereotyp niechlujnego Polaka, zastępując go ideałem romantycznego bohatera. Na jego symbol wybrano Fryderyka Chopina. Powstało o nim pięć powieści i film „Walc pożegnalny". Motywem przewodnim propagandy stała się walka zbrojna Polaków z rosyjską potęgą. Nietrudno dopatrzyć się agitacji na rzecz niemiecko-polskiego antysowieckiego sojuszu. W 1936 r. niemiecki koncern Ufa wypuścił film „Droga do wolności" o bohaterskich powstańcach listopadowych. W Warszawie rząd zwiększył dotacje na współpracę kulturalną z Niemcami. Powołano Towarzystwo Polsko-Niemieckie. Z wykładami do stolicy w roli miłośnika polskiej literatury i teatru zjawił się minister Hans Frank. Do Berlina z kolei udał się dyrektor Teatru Narodowego w Warszawie Aleksander Zelwerowicz, by z repertuaru narodowosocjalistycznego wybrać strawne dla Polaków sztuki. Import niemieckiej kultury do Polski napotykał jednak społeczny opór, głównie w środowiskach żydowskich. Przed kinami rozdawano ulotki: „Bojkotujemy wszystko, co niemieckie, bo pochodzi z kraju, gdzie niszczy się naszych braci". Protesty żydowskie paraliżowały większość niemieckich imprez kulturalnych w Polsce[12]. Nie chodzi tutaj o pochwałę polityki Adolfa Hitlera, jednak o stwierdzenie pewnych faktów, czyli prawdy o tym, że podczas gdy Niemcy egzystujące jeszcze jako Republika Weimarska, demokratyczne państwo były stosunkowo wrogo nastawione do swojego wschodniego sąsiada, tak III Rzesza i jej administracja starały się owe relacje obustronne polepszyć. Oczywiście nie dlatego, że Hitler i naziści byli fanami II RP, lecz ze względów czysto pragmatycznych i strategicznych. Chodziło o to, aby stworzyć zasłonę dymną, dać sobie czas poprzez uspokojenie Polski, na przygotowania do jej podboju. Być może, co zresztą jest całkiem prawdopodobne, Hitler dobrze wiedział o planach Piłsudskiego wojny prewencyjnej przeciwko III Rzeszy. Dlatego jego ruch był dobrze przemyślany i wyprzedzający, doskonale zdawał sobie sprawę, że jeśli Niemcy względem Polski będą nastawione pokojowo, wyciągną rękę, to wtedy jeśliby polskie władze ją odtrąciły, to cała odpowiedzialność za potencjalną wojnę spadnie na Polskę i to ona zostanie w świadomości niemieckiej opinii publicznej, jak i za sprawą machiny propagandy nazistowskiej na arenie międzynarodowej, przedstawiona jako agresor, a Niemcy ofiara.

Powyższy stan względnego spokoju w relacjach bilateralnych trwał do 1938 roku, kiedy to osiągnął swój punkt szczytowy. Polskie kierownictwo MSZ zdawało sobie doskonale sprawę z tego, że interesem II RP, jej egzystencji, a więc jej racją stanu jest nic innego jak utrzymywanie status quo i balansowanie pomiędzy ZSRR, III Rzeszą a Francją i Wielką Brytanią. Polska znalazła się pomiędzy przysłowiowym młotem a kowadłem, bowiem z jednej strony chciała zachować wypracowane przez minione lata dobre stosunki z Hitlerem a z drugiej strony po zajęciu Czechosłowacji przez nazistów, alianci naciskali na Polskę, aby ta usztywniła swoją postawę względem Rzeszy. Ze względy na położenie geopolityczne państwa polskiego, jej żywotnym interesem, zdaniem autora, było to, aby zachować politykę równowagi. Rok 1938 jednak okazał się dla Polski bardzo nieżyczliwy. Nastąpiło bowiem to, czego najbardziej obawiano się. Po kryzysie sudeckim zaczęto w Europie postrzegać Rzeczpospolitą jako de facto sprzymierzeńca Rzeszy, gdyż ta, co zwłaszcza wówczas było ogromnym błędem tak dyplomatycznym, wizerunkowym, jak i strategicznym, praktycznie ramię w ramię z Hitlerem zagarnęła część Czechosłowacji (do Rzeszy przyłączono Sudety, a do II RP Zaolzie). Stosunki z Francją także uległy zdecydowanemu pogorszeniu, a na granicy wschodniej niemal doszło do konfrontacji wojskowej z ZSRR[13].

Ostatnie miesiące przed wybuchem II wojny światowej upłynęły na usilnej aktywności władz Rzeszy na przekonaniu Polaków do przystąpienia do sojuszu antykomunistycznego. Z końcem 1938 i początkiem 1939 r. niemiecki wódz oddelegował do Warszawy szefa MSZ Joachima Ribbentropa, a także Göringa i Franka, którzy mieli mamić polską administrację wizją, „że Morze Czarne też jest morzem", a utworzenie granicy polsko-węgierskiej kosztem Czechosłowacji realne, podobnie jak przyłączenie części Ukrainy do II RP. Z kolei Beck zapewniał hitlerowskim dygnitarzom niezapomniane polowania w Puszczy Białowieskiej oraz rauty u prezydenta Mościckiego. Niemieccy goście składali wieńce pod grobem Nieznanego Żołnierza w Warszawie. Aczkolwiek ani w sprawie korytarza, ani tym bardziej w kwestii przystąpienia do krucjaty antyradzieckiej posłańcy dyktatora nie osiągnęli nic u Polaków. Ostatnią próbą fuehrera ratowania wzajemnych relacji i pokoju była misja szefa SS Heinricha Himmlera w lutym 1939 r. w Warszawie. Jego negocjacje również zakończyły się fiaskiem. Co więcej, wizyty dygnitarzy nazistowskich odbywały się w czasie narastającej w Polsce fali nastrojów antyniemieckich. Jako przykład takich zachowań można chociażby przytoczyć fakt, że podczas demonstracji regularnie wybijano okna w ambasadzie Rzeszy wznosząc okrzyki: „Precz z niemieckimi psami!", „Beck do Berezy!"[14].

Definitywne odrzucenie niemieckich żądań (zgody na wcielenie do Niemiec Wolnego Miasta Gdańska, zgody na przeprowadzenie eksterytorialnej autostrady i linii kolejowej z Niemiec do Prus Wschodnich, przystąpienia Polski do paktu antykominternowskiego), kwietniowe sojusze i wzajemne gwarancje bezpieczeństwa między Polską, Wielką  Brytanią i Francją, stanowcza mowa Becka w polskim parlamencie w maju 1939, ostatecznie skłoniły Hitlera do podjęcia przygotowań do działań militarnych przeciwko niedoszłemu sojusznikowi. To właśnie zacieśnienie współpracy polsko-francuskiej zostało odebrane w Berlinie jako poważny afront ze strony II RP, co też było pretekstem dla Hitlera do wypowiedzenia polsko-niemieckiego paktu o nieagresji w dniu 28 kwietnia 1939 roku. Wszystko zostało przypieczętowane niemiecko-radzieckim paktem o nieagresji (potocznie zwanym i znanym w historii jako pakt Ribbentrop-Mołotow). Niestety do dokumentu załączony był tajny protokół, w którym III Rzesza i ZSRS uzgodniły strefy wpływów w Europie Środkowej, a także zaplanowano de facto IV rozbiór ziem polskich. W Polsce trwała mobilizacja, chociaż do końca wierzono w pokój, że jest jeszcze szansa na zapobieżenie machinie wojennej

Wojna miała rozpocząć się już 26 sierpnia, jednakże Hitler cofnął wydany rozkaz ataku. Stało się tak, bowiem czekał na powrót swojego ministra z Moskwy, a także ze względu na wahania Mussoliniego odnośnie przystąpienia do nadchodzącej pożogi oraz zawarcie traktatu polsko-brytyjskiego o wzajemnej pomocy. Warto jednak podkreślić, że cofnięcie rozkazu działań militarnych nie doszło do wszystkich jednostek na czas. Dlatego już 26 sierpnia doszło do walk na Przełęczy Jabłonkowskiej (terytorium dzisiejszych Czech), gdzie szlak miała wytyczona ważna linia kolejowa i droga. Niemcom przyszło tłumaczyć się z incydentu i przepraszać za agresywne zachowanie „niepoczytanego” dowódcy, co było jednak wyłącznie grą pozorów. Dochodziło jednak do dywersji niemieckiej na ziemiach polskich w dniach bezpośrednio poprzedzających wojnę. Najlepszym, choć mało znanym faktem był zamach bombowy na dworcu kolejowym w Tarnowie, który miał miejsce 28 sierpnia 1939 roku, w wyniku którego zginęło kilkanaście a rannych zostało kilkadziesiąt osób[15]. Najbardziej znaną prowokacją graniczną była ta w Gliwicach. W przeddzień wybuchu II wojny światowej, tj. 31 sierpnia niemieckie siły specjalne przebrane w polskie  mundury dokonały napadu na niemiecką radiostację w Gliwicach, co w odbiorze propagandowym miało być akcją przeprowadzoną przez Polaków. Wydarzenie to odbiło się wówczas szerokim echem. Hitler dążył do dalszej eskalacji napięcia, izolacji II RP na arenie międzynarodowej, a także ukazania Polaków jako agresorów, przed którymi należy bronić Niemców i ich interesów. I faktycznie taka też była hitlerowska retoryka, czemu dał dyktatur wyraz w swoim radiowym przemówieniu po zaatakowaniu Polski. Niemcy zostały przedstawione jako ofiara, która musi się bronić przed drapieżnym polskim wrogiem. Mistrz nazistowskiej propagandy, Joseph Goebels toczył niemieckie społeczeństwo trucizną kłamstwa o Polakach terroryzujących Niemców, zuchwałych, dążących do wojny, etc. Ów retoryka miała nasilić antypolskie nastroje w Rzeszy i postawić Polaków w bardzo negatywnym świetle.

1 września 1939 – piątek – nie zabrzmiał w polskich szkołach pierwszy dzwonek. Dzieci nie poszły do szkół. Rozpoczęła się draka. Pierwsze bomby spadły o 4:34 na przyczółki mostu kolejowego w Tczewie. Aczkolwiek pierwszą dosłowną ofiarą padł Wieluń i jego cywilni mieszkańcy o godzinie 4:35/4:42. Kolejno niemiecki pancernik SMS Schleswig-Holstein ostrzelał polską placówkę broni na gdańskim Westerplatte (godzina 4:45). Z kolei o 6:30 dyżurny spiker Polskiego Radia Warszawy I, Zbigniew Świętochowski, zerwał plombę w szafie, w której znajdowała się przygotowana specjalnie na tę okoliczność płyta. Rozbrzmiało wycie syren, a następnie słuchacze usłyszeli komunikat o wkroczeniu wojsk niemieckich do Polski: Halo, halo! Tu Warszawa i wszystkie rozgłośnie Polskiego Radia. Dziś rano o godzinie piątej minut czterdzieści oddziały niemieckie przekroczyły granicę polską łamiąc pakt o nieagresji. Bombardowano szereg miast. Za chwilę usłyszą Państwo komunikat specjalny[16]. Tuż po nim został wyemitowany tekst komunikatu specjalnego, nagrany dwa dni wcześniej na polecenie Sztabu Generalnego Wojska Polskiego i wygłoszony przez spikera Józefa Małgorzewskiego: A więc wojna! Z dniem dzisiejszym wszelkie sprawy i zagadnienia schodzą na plan dalszy. Całe nasze życie publiczne i prywatne przestawiamy na specjalne tory – weszliśmy w okres wojny. Cały wysiłek narodu musi iść w jednym kierunku. Wszyscy jesteśmy żołnierzami. Musimy myśleć tylko o jednym – walka aż do zwycięstwa[17]. Wojna stała się faktem. Bombardowania Wielunia ukazały ogrom nadciągającego barbarzyństwa i potwierdziły, że nowa wojna będzie zupełnie inna od poprzedniej (I wojny światowej), gdzie łamane będą wszelkie konwencje i akty prawa międzynarodowego odnośnie działań militarnych i postępowania względem cywilów.

Reasumując należy stwierdzić, że niezależnie jaki scenariusz sojuszu obrałaby Polska, to wówczas była skazana na klęskę. Dodatkowo ewentualne przymierze z Hitlerem zhańbiłoby polski honor na długi czas (należy pamiętać o tym jak II RP zarzuca się zajmowanie niemal ramię w ramię z Hitlerem terytorium czeskiego, co wyraźnie wówczas ochłodziło relacje Polski z aliantami). Owszem są historycy, którzy uważają, że sojusz z Hitlerem byłby lepszą opcją, niźli wtenczas podjęte z Francją i Wielką Brytanią. Do przedstawicieli tego rozwiązania obecnie należy Piotr Zychowicz a przed wojną Władysław Studnicki. Natomiast patrząc na politykę Francji i Wielkiej Brytanii po ataku III Rzeszy na Polskę, należy z dzisiejszego punktu widzenia stwierdzić, że sprzymierzenie się Polski z nimi, także było porażką. A sojusz z Rosją? Zdaniem autora skończyłby się szybko dramatem Polski. Innych możliwości sprzymierzeń wówczas nie było. Tak więc Polska była skazana na IV rozbiór i zagładę przez tyrana zza zachodniej, jak i wschodniej miedzy przy bierności aliantów. Co więcej, podobnie jak wcześniej Czechosłowacja, pozostawiona na pastwę losu, bez pomocy znikąd.



[1] M.Konarski, Dziwna Wojna [w:] „Konflikty.pl”; https://www.konflikty.pl/historia/druga-wojna-swiatowa/dziwna-wojna/ 11.07.2009.

[2] Tamże.

[3] L.Olson, S.Cloud, Sprawa honoru Dywizjon 303 Kościuszkowski, wyd. AMF Plus Group Sp. Zoo, Warszawa 2004, s. 68.

[4] Tamże.

[5]  M.Bankowicz (red.), Słownik polityki, wyd. Wiedza Powszechna, Warszawa 1996, s. 17.

[6] Appeasement (ang.), zaspokajanie, uspokajanie, łagodzenie – polityka ustępstw prowadzona przez rząd Wielkiej Brytanii premiera Neville’a Chamberlaina, a później także rząd francuski premiera Édouarda Daladiera w latach 1935–1939 wobec państw Osi: III Rzeszy i faszystowskich Włoch. W znaczeniu szerszym – pejoratywny termin oznaczający ugodowe postawy polityczne wobec państw agresywnych, za: M.Bankowicz (red.), Słownik polityki, wyd. Wiedza Powszechna, Warszawa 1996, s. 17.

[7] Przemówienie ministra spraw zagranicznych Józefa Becka wygłoszone na plenarnym posiedzeniu Sejmu RP w dniu 5 maja 1939, w odpowiedzi na mowę kanclerza Rzeszy A. Hitlera z dnia 28 kwietnia 1939 [w:] Historia.org.pl, https://historia.org.pl/2009/10/27/przemowienie-jozefa-becka-w-sejmie-rp-5-maja-1939-r/ 27.08.2020.

[8] M.Jarosiński, W obronie polskiego honoru [w:] Dzieje.pl, https://dzieje.pl/aktualnosci/w-obronie-polskiego-honoru 27.08.2020.

[10] T.Stachurski, Koncepcja wojny prewencyjnej w polityce zagranicznej Józefa Piłsudskiego w 1933 roku [w:] www.1939.pl , http://www.1939.pl/przed-wybuchem-wojny/koncepcja-wojny-prewencyjnej-w-polityce-zagranicznej/index.html 27.08.2020.

[11] K.Ruchniewicz, Stosunki polsko-niemieckie 1918-1939 [w:] Forum Dialogu, https://forumdialogu.eu/2018/07/09/stosunki-polsko-niemieckie-1918-1939/ 30.08.2020.

[12] A.Stempin, Czy Józef Piłsudski popełnił błąd? [w:] „Rzeczpospolita”, 05.09.2019; https://www.rp.pl/Rzecz-o-historii/309059933-Czy-Jozef-Pilsudski-popelnilblad.html 30.08.2020.

[14] A.Stempin, Czy Józef Piłsudski popełnił błąd? [w:] „Rzeczpospolita”, 05.09.2019; https://www.rp.pl/Rzecz-o-historii/309059933-Czy-Jozef-Pilsudski-popelnilblad.html 30.08.2020.

[15] Zamach na dworcu kolejowym w Tarnowie [w:] „Muzeum AK w Krakowie”; https://muzeum-ak.pl/kalendarium/zamach-na-dworcu-kolejowym-w-tarnowie/ 31.08.2020.

[17] Polskie Radio w 1939 roku - pożegnanie ze słuchaczami [w:] „Polskie Radio”; https://www.polskieradio.pl/39/156/Artykul/1245188,Polskie-Radio-w-1939-roku-pozegnanie-ze-sluchaczami 31.08.2020.



Piotr Żak – rocznik 1990, magister stosunków międzynarodowych (Uniwersytet Jagielloński) oraz magister amerykanistyki (Uniwersytet Jagielloński), oba tytuły uzyskane w 2014 roku. Zainteresowania naukowe: historia, dyplomacja, prawo międzynarodowe publiczne oraz teologia. Planowany doktorat w zakresie nauk społecznych, stricte stosunków międzynarodowych. W wolnych chwilach: podróże, fotografia przyrody oraz bieganie i jazda na rowerze. Członek Związku Strzeleckiego „Strzelec” Równość Wolność Niepodległość. Numer ORCID: https://orcid.org/0000-0002-9145-2816.

1 komentarz:

KIEDY ZACZNIE SIĘ WOJNA... [SCENARIUSZE I KONTEKST RELIGIJNY]

Kiedy zacznie się wojna pomiędzy światowymi mocarstwami, np. między USA a Chinami, USA a Rosją, Rosją a Chinami, wówczas będzie to szybko, z...